Rzeczy Wspólne Rzeczy Wspólne
4360
BLOG

Wójcikowski: Zmierzamy do wielkiej katastrofy

Rzeczy Wspólne Rzeczy Wspólne Polityka Obserwuj notkę 92
Problem niestabilności demograficznej współczesnych społeczeństw zachodnich – także społeczeństwa polskiego – powoli, lecz nieubłaganie, zaczyna dominować nad kwestiami ekonomicznymi, społecznymi, kulturowymi, a nawet systemowymi. Widać coraz wyraźniej, że jest przyczyną pierwotną, zaś kryzys gospodarczy, przemiany społeczne, niewydolność systemu, rozkład rodziny to zaledwie skutki narastających i prawdopodobnie nieodwracalnych przemian składających się na obraz demograficznej katastrofy.
 
Jesteśmy społeczeństwem popełniającym na raty demograficzne samobójstwo. Ponieważ ten rodzaj śmierci jest stosunkowo powolny, nie sposób go ogarnąć poprzez pryzmat analizy jednego pokolenia, nie mówiąc już o jednej kadencji. Stąd skala i powaga problemu dostrzegana jest jedynie w zacisznych gabinetach naukowców, gdzie polityka nie wypuszcza ich nigdy na światło dzienne, mając tysiąc innych, ważniejszych z punktu widzenia krótkiego okresu oraz optyki opinii publicznej, spraw do przeforsowania.
 
Zabójcza nierównowaga
 
Kiedy problem zacznie być widoczny gołym okiem, tzn. kiedy zaczniemy postrzegać go jako przyczynę, a nie skutek kryzysu systemu, prawdopodobnie będzie już zbyt późno na działania naprawcze. Różne badania oceniają ten przełom na lata 2016-2022. Wynika z nich, że na radykalne działania zostało 4-10 lat.
 
W długim okresie tylko społeczeństwa o zrównoważonej strukturze i wewnętrznych procesach demograficznych mogą się cieszyć stabilnym rozwojem gospodarczym, społecznym i kulturowym, a to z kolei jest warunkiem koniecznym do zachowania struktury państwa i społeczeństwa.
 
Co to jednak oznacza, iż społeczeństwo ma zrównoważoną strukturę demograficzną? To struktura, która gwarantuje odtwarzalność pokoleniową substancji ludzkiej, wraz z jej odpowiednią edukacją i wychowaniem, a jednocześnie struktura, którą stać na stabilny rozwój gospodarczy bez zadłużania przyszłych pokoleń, dbając o zabezpieczenie pokolenia postprodukcyjnego.
 
Dla znaczącego uproszczenia można populację podzielić na trzy pokolenia. Pierwszym jest pokolenie przedprodukcyjne, z którego wyłoni się przyszłość, czyli następcy, trzeba je przygotować do zadań produkcyjnych, wychować, wyedukować i wprowadzić w społeczną rolę producentów. Dalej, pokolenie produkcyjne, które jest trzonem społeczeństwa, stanowi o jego aktualnej sile i rozwoju, przygotowuje następców oraz gwarantuje spokój i godność pokoleniu postprodukcyjnemu. Ta część społeczeństwa tworzy również substancję pokoleniową przyszłości. Wreszcie, pokolenie postprodukcyjne, które dostarcza kolejnym generacjom zakumulowany we wcześniejszej fazie życia kapitał, często wspomaga jeszcze dodatkowo społeczeństwo w funkcjach produkcyjnej i wychowawczej, nie tylko w sensie doradczym, ale także bezpośrednio.
 
Prawidłowa struktura społeczna musi więc charakteryzować się odpowiednimi proporcjami pokoleń.
 

 
Wynika z niej, po pierwsze, odpowiednia dzietność zapewniająca nie tylko zastępowalność pokoleń, ale także zrównoważony rozwój demograficzny. Po drugie, odpowiednio liczna reprezentacja pokolenia produkcyjnego zdolna utrzymać gospodarczo całe pokolenie i przygotować kulturowo i edukacyjnie następców. Po trzecie, odpowiednio liczne pokolenia przed- i produkcyjne, zdolne zabezpieczyć byt pokoleniu postprodukcyjnemu.
 
Ułuda konsumpcji na kredyt
 
Postęp naukowo-techniczny pozwala współcześnie utrzymywać równowagę demograficzną na łatwiejszym z punktu widzenia ekonomii i dzietności poziomie. Chodzi o to, że w wyniku postępu medycyny stabilny rozwój demograficzny jest możliwy przy stosunkowo niższej dzietności niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zmniejszyła się po prostu radykalnie śmiertelność pokolenia przedprodukcyjnego. Z drugiej strony niespotykany wzrost wydajności i produktywności pracy pozwolił na zmniejszenie proporcji między generacją produkcyjną a pozostałymi.
 

 
 
Niestety, obecna sytuacja demograficzna daleko odbiega od stabilności. W wyniku złych rozwiązań systemowych (gospodarczych i społecznych), zmian kulturowych, szeregu błędnych priorytetów, doczekaliśmy się katastrofalnej w długofalowych skutkach struktury demograficznej. Bez radykalnej interwencji systemowej doprowadzi to prawdopodobnie w przyszłości społeczeństwo do gwałtownej depopulacji ze wszystkimi tego skutkami, takimi jak zapaść gospodarcza, wymieranie, bankructwo systemów zabezpieczenia społecznego.
Jednak, paradoksalnie, obecna struktura demograficzna jest krótkookresowo bardzo korzystna ekonomicznie.
 

Mamy bowiem wyraźną nadreprezentację pokolenia produkcyjnego w stosunku do prawidłowej reprezentacji modelowej, kosztem następców. Oznacza to nadzwyczajne w porównaniu do sytuacji demograficznej równowagi dochody, jakie uzyskuje społeczeństwo jako całość, przy dużo niższych kosztach wynikających z kolei z oszczędności polegających na nieodnawianiu biologicznych populacji, czyli mówiąc wprost, na zaniżonej liczebności pokolenia przedprodukcyjnego.
 
W tym właśnie tkwi siła tzw. „polskiej zielonej wyspy”, nieustającego wzrostu popytu wewnętrznego (częstokroć na kredyt). Można zaryzykować twierdzenie, iż obecne pokolenie produkcyjne rozwija się dzięki temu, iż odtwarza zaledwie 65 proc. zasobów ludzkich na przyszłość. Przy czym ok. 15-20 proc. tego rozwoju odbywa się na kredyt, którego spłata obciąży barki owej niedostatecznie odtworzonej generacji następców.
 
Ta krótkookresowa premia – lub, jak kto woli – renta demograficzna wynikająca z mocno zachwianej struktury demograficznej społeczeństwa powoli acz nieubłaganie zamieni się w klęskę, która pociągnie za sobą upadek gospodarczy i depopulację.
 

 
Zawrócić z kursu na lodowiec
 
Na kolejnych rysunkach widać, co się stanie ze strukturą demograficzną społeczeństwa w latach 2040 oraz 2070. Biologiczne nieodnawianie się będzie postępować, przy czym założone w obliczeniach utrzymanie się dzietności na poziomie wskaźnika 1,35-1,4 może okazać się zbyt optymistyczne. Efekt nadreprezentacji pokolenia produkcyjnego zaniknie, a następnie zaczniemy odczuwać efekt przeciwny – tzn. niekorzystna struktura demograficzna będzie działać ujemnie na rozwój gospodarczy. Skurczy się popyt wewnętrzny, a cały przyrost wydajności pracy, jaki uda się zrealizować, będzie natychmiast pochłaniany przez rosnące w liczebność pokolenie postprodukcyjne. W roku 2060 mamy już prawdziwe wymieranie i populację na poziomie 27 mln osób z dominującą generacją ludzi starszych.
 
Jedyny ratunek to radykalne zwiększenie dzietności tak, aby przyszłe pokolenie produkcyjne było w stanie utrzymać stabilny rozwój pomimo rosnącego pokolenia postprodukcyjnego.
 
Można to zrobić tylko teraz, tzn. póki występuje wspomniana wcześniej nadwyżka produktywności obecnej generacji produkcyjnej wynikająca z jej nadreprezentacji w społeczeństwie. Ten swoisty kapitał powinien zostać uruchomiony nie na zaspokojenie konsumpcjonizmu obecnego pokolenia kosztem zadłużania następnych, lecz na systemowe wsparcie dzietności i zmianę niekorzystnej struktury demograficznej.
 
Obecne pokolenie jest jeszcze w stanie zwiększyć swoją dzietność i jednocześnie utrzymać starszą część społeczeństwa. Za 15-20 lat, kiedy nie będzie śladu po jego nadreprezentacji, nasi następcy nie będą już w stanie tego zrobić z przyczyn gospodarczych. Wówczas sytuację zmienić będzie mogło tylko wielkie wymieranie – jakkolwiek dramatycznie dzisiaj by to nie zabrzmiało.
Wniosek? To, że beztrosko żyjemy na koszt przyszłych pokoleń, jest obecnie zauważane głównie poprzez pryzmat narastającego długu publicznego. Tymczasem uwzględnienie postępującej demograficznej degeneracji unaocznia, że nasza przyszłość jest o wiele bardziej przerażająca i niebezpieczna. Parafrazując klasyka kapitalizmu, zaryzykować można tezę, iż dług publiczny to zaledwie wierzchołek góry lodowej, zaś zmiany demograficzne to reszta tej góry, która pływa pod wodą świadomości opinii publicznej.
 
Jak na razie, na parostatku, którym płyniemy, trwa w najlepsze konkurs orkiestr. Nagrodą jest zagranie ostatniego kawałka.

Rafał Wójcikowski (ur. 1973), fundator i prezes fundacji Aurea Libertas. Wieloletni  wykładowca akademicki i doktor w dziedzinie zarządzania i rachunkowości, pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, organizator sympozjów i konferencji o charakterze naukowym, popularnonaukowym oraz społecznym.

"Rzeczy Wspólne" powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom. Nie interesują nas pyskówki ani personalne roszady - zajmujemy się sprawami o zasadniczym znaczeniu dla Polski. Efekty, w postaci esejów, analiz, wywiadów, recenzji i felietonów drukujemy co kwartał na łamach naszego pisma. Część artykułów publikujemy na stronie www.rzeczywspolne.pl i w naszym blogu. Drugim celem "Rzeczy Wspólnych" jest aktualizacja polskiego republikanizmu, który uważamy za naszą najlepszą tradycję polityczną. Tradycję obywatelskiej samoorganizacji na rzecz sprawiedliwej i podmiotowej wspólnoty, opartej na zasadzie wolności poddanej rygorom prawdy, dobra i piękna. Zapraszamy do wspólnej przygody.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka